Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 czerwca 2016

Wakacje! Recenzja: Dzień Niepodległości: Odrodzenie

 Hejka!
 Mimo że nie pisałam przez trzy miesiące postanowiłam powrócić tutaj z bardziej pozytywną energią. Okej... nie będę pisać o wydarzeniach z ostatnich miesięcy, bo nie wiedziałabym nawet od czego zacząć. Po prostu było ciężko. Poprawki, kartkówki itp...
 24.06.2016 roku nadszedł ten długo wyczekiwany dzień: zakończenie roku szkolnego! Dla kogo fajnie, dla tego fajnie. Ja nie przepadam za wakacjami. Tego dnia nie tylko odebrałam świadectwo, ale pojechałam z przyjaciółmi do kina. Ogólnie było fajnie.
RECENZJA:
 Film jest drugą częścią sławnej produkcji Ronalda Emmericha pt: .... Dzień Niepodległości. Według mnie jeden z najlepszych filmów science fiction. Jak to jest z sequelem?
 Zwiastun zdecydowanie przyciąga do kin. Jest tylko jeden jego minus... pokazuje nam 90% wydarzeń z filmu.
 Dużym plusem jest pojawienie się bohaterów z pierwszej części i co najważniejsze odgrywali oni bardzo znaczące role. Zobaczyliśmy także córkę prezydenta, która była świetnie dobrana (jeśli chodzi o wygląd, podobieństwo do ojca) oraz jej narzeczonego, w którego rolę wcielił się niesamowity Liam Hemsworth. Przez cały seans przewijały się wątki z części poprzedniej, co pozwoliło widzowi przypomnieć sobie wiele scen z 1996 roku.
 W drugiej odsłonie, rzecz dzieje się 20 lat po wydarzeniach z 96. Nowoczesny świat, pełen technologii obcych zostaje po raz drugi zaatakowany przez kosmitów. OCZYWIŚCIE kilka dni wcześniej więzieni przez ludzi przybysze zaczynają świętować, a chory psychicznie prezydent Whitmore ma wizje dotyczące kolejnego ataku. Cały film ma bardzo podniosłą atmosferę, czego można się spodziewać po samym tytule. Nie brakuje humoru i niepotrzebnych scen, których było wystarczająco dużo, aby przyciągnąć moją uwagę. Znalazłoby się kilka błędów logicznych (także tych dotyczących samej, niepodważalnej teorii względności oraz rzekomego tlenu w próżni- co jest totalną abstrakcją). Jednak zważając na to, że jest to sci-fi wybaczyłam filmowi te błędy. Zakończenie jest tak przewidywalne, że bardziej przewidywalne byłoby tylko doświadczenie z coca-colą i mentosami, przez co zapewniło mi piękne porównanie również do chemii. Einstein nie czuje się wyróżniony.
 Wracając jeszcze na moment do filmu: efekty specjalne. Według mnie zostały wykonane porządnie i na pewno nie były jakoś bardzo przerysowane. Fajnie, że twórcy przybliżyli nam troszkę wygląd i działanie statku obcych. Na końcu dowiadujemy się, że powstanie trzecia część tej niezwykłej serii, co z jednej strony mnie cieszy, a z drugiej niepokoi, ale jak wiadomo: hajs musi się zgadzać.
 Ode mnie to na tyle. Ogólnie polecam wybrać się na niego do kina, koniecznie w 3D. Ocena w skali 0-10.... 7 wystarczy :)