Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 7 marca 2016

Kosmiczne ferie


Mamy Marzec, a to dopiero 2 post w 2016. Jest co świętować.
 Powiem tak, nie jestem zbyt zajęta szkołą, sprawami rodzinnymi, czy znajomymi; po prostu nie mam weny. Idzie wiosna. Czuć to w powietrzu. Spokojnie, nie będę dzisiaj pisać o powietrzu. Poprzedni post o czasie, ten o powietrzu. Mimo, że nie chcę pisać o związku azotu, tlenu i innych pierwiastków to poświęciłam już na to cztery zdania. Może jednak... nie.
 Chcę, żeby było na luzie. Nie wiem dlaczego, ale zawsze jak coś tutaj piszę to jestem zestresowana. Ale do rzeczy. Tydzień temu skończyły się ferie. Co robiłam w ferie? Gdybym robiła coś ciekawego to bym napisała. Chociaż w sumie... jednak nie. Robiłam ciekawe rzeczy, a nie napisałam. Miałam dwa tygodnie i gdybym była mniej leniwa to w datach postów nie zabrakło by takiego miesiąca jak LUTY. Tak, znów zmieniam temat. Więc: przede wszystkim się wyspałam. Oprócz tego oglądałam filmy, grałam w simsy i czytałam książki. Przeczytałam dwie. Obie z serii Star Wars, ale z tych nowszych: "Koniec i początek" (p.s. polscy tłumacze dali popis nawet w książce bo zamiast "następstwa" przetłumaczyli ją "koniec i początek") oraz "Lordów Sithów". I tak jak mówiłam w tłumaczeniach wkradł się błąd, ale tym razem nie w tytule, a w jednym z rozdziałów (domyśliłam się po prostu, że chyba coś miało brzmieć inaczej). Aha i jeśli macie tak jak ja totalną fazę na kosmos (w co wątpię) najlepsze filmy ever w tej tematyce:
- "Interstellar"
- "Marsjanin"
- "Odyseja kosmiczna 2001" i 2010 (stwierdzam, że ludzie w latach 60 i 80 dziwnie sonie wyobrażali przyszłość)
 Wiem, że to bardzo znane filmy, ale są naprawdę dobre. I to tyle... mam nadzieję, że 20-21 linijek wystarczy na opisanie miesiąca (chyba, że czytacie to w wersji na komórki).


 Stare zdjęcia z czasów jesieni.